niedziela, 30 czerwca 2019

Linia Maginota - Maksym Aleksandrowicz



Hej!


Mam dla Was recenzję książki, która jest na swój sposób nietuzinkowa. Przysłał mi ją sam autor, a ja nie mogłam się jakoś do niej zabrać. Po przeczytaniu stwierdzam, że zwlekanie było błędem.




Zarys fabuły:

Historia opowiada o trzech budowlańcach, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Niestety posiadanie swojej firmy w Polsce łączy się z zaległościami w płatnościach, czy to od zleceniodawców czy dla pracowników. Życie tej trójki zmienia się, gdy jeden z nich jest świadkiem zabójstwa jednego z kontrahentów.


Opinia:

Książka ma ładną oprawę graficzną. Oczywiście jak to ja, muszę przyczepić się białych kartek 😀
Opis z tyłu zachęca do przeczytania. Pierwsze skojarzenie - to musi być ciekawa i "potężna" lektura.


Na początku poznajemy budowlańców, ich zwyczaje i życie. Chcąc odebrać zaległe pieniądze od kontrahenta, jeden z nich wybiera się do miejsca, gdzie ten powinien przebywać. Widzi zajście, którego nie powinien widzieć. Podczas ucieczki, auto odmawia mu posłuszeństwa. Słyszy rzeczy, których nie powinien słyszeć. Zaczyna się wyścig z czasem. Trzeba poinformować współpracowników o zajściu. Trzeba uchronić rodziny.


Więcej Wam nie napiszę, przeczytajcie książkę :) A polecam. Polecam, chociaż nie sądziłam, że ta recenzja będzie tak przychylna. Niejaki debiut, więc nie spodziewałam się szału. Opisy bohaterów są rozległe i czasami wytrącają z rytmu i akcji książki. Ale akcja - jak w dobrym filmie sensacyjnym.  Jak w dobrej książce pana Remigiusza Mroza. Dlatego też wciągnęła mnie ta historia. Dialogi nie są przesadzone, są bardzo "ludzkie" i na poziomie bohaterów które je wypowiadają. Odzwierciedlają tym samym poziom ich inteligencji, który jest bardzo istotny w tej książce. Zakończenia historii w życiu bym się nie spodziewała, więc gratulacje dla autora.


Reasumując: dobra książka, która nie jest na poziomie debiutów innych autorów. Jest lepsza. Polecam wielbicielom akcji i osobom które nie mają akurat ochoty na wywody Mickiewicza 😀


Ocena: 7/10



Za książkę bardzo dziękuję panu Maksymowi Aleksandrowiczowi!







UWAGA - ważna informacja dotycząca bloga.

Zawieszam blogowanie. Przenoszę się na Instagrama, na którego serdecznie zapraszam. Zdałam sobie sprawę, że uwielbiam czytać książki i krótko je podsumowywać. Forma Instagrama na to pozwala, a na blogu muszę pisać obszerne recenzję, które mój analityczno-finansowy umysł niezbyt dobrze znosi. Wszystkich zapraszam do współpracy, ale krótkie recenzje będą sie pojawiać jedynie na Instagramie.


Mon.


środa, 8 sierpnia 2018

Jak upolować pisarza? - Sally Franson




Hej!


Wracam do Was po dłuższej przerwie spowodowanej niechęcią do książek. Zawsze w okresie letnim jestem leniem książkowym. Jest mi za gorąco żebym mogła czytać. Możliwe, że brak klimatyzacji w mieszkaniu, którego jedyne okno wychodzi na południe, jest tego przyczyną. Albo są to książki, które mnie nie porywają. Jedną z nich właśnie Wam dzisiaj przedstawię.

Mowa o debiutanckiej powieści Sally Franson "Jak upolować pisarza". Otrzymałam ją w związku ze współpracą z Wydawnictwem Znak Literanova.




Zarys fabuły:

Historia opowiada o Casey Pendergast, która jest dyrektorką kreatywną w jednej z agencji reklamowych. Została odpowiedzialna za pozyskanie pisarzy do nowego projektu, gdzie będą tworzyć teksty do kampanii reklamowych. Tak poznaje przystojnego, inteligentnego i OCZYTANEGO Bena. 

Opinia:


Książka na okładce ma odwołanie do innego dzieła, noszącego tytuł "Diabeł ubiera się u Prady". Tak po Pra(w)dzie, ta powieść nie dorasta do pięt dziełu sprzed lat. Oczywiście mówię biorąc pod uwagę jedynie film. Wciągający film, z klasą, interesujący, z morałem. 


" Miałam dużo emocji do przeżycia! Przepracowania.
Podzielenia się. Przeżyj, przepracuj, podziel się.
Spłucz winem. Powtórz."


"Jak upolować pisarza" to typowy romans. I to jeszcze słabej jakości. Nieporywający, próbujący dogonić wielkie dzieło wspomniane na okładce. Cytując tył książki - "Nie polubisz jej od razu". Myślę, że w ogóle nie polubię. I możliwe, że Ty również.


"Uważaj na to, co mówią o tobie ludzie posiadający 
władzę- powiedziała. -Zwykle kryje się za tym chciwość."


Zero akcji, ciągnąca się bez sensu fabuła. Casey poznaje idealnego Bena, jest nim oczarowana. Nie widzi go jakiś czas, a potem BUM, on pojawia się znowu i już są ze sobą. Myślę, że autorka pominęła wiele faktów, które mogłyby dodać książce... pikanterii? Jeśli chodzi zaś o przyjaciółkę Casey - Susan... Wielka pisarka. Świetnie pisze, mówię Wam. No, tylko wiecie... Nic jeszcze nie wydała. Wiadomo, wielcy pisarze tak mają. Książka jak widać nie trzyma się... Po prostu sensu ma tyle co nic. Jedyna zaleta książki to trafne przemyślenia na temat dzisiejszego świata - szczególnie zatapiania się w świat internetu, nie dostrzegając tym samym rzeczywistości.


Jest to świetna powieść nie wymagająca myślenia. Idealna na wakacje i dla miłośników romansów i niezbyt górnolotnych dzieł. Dla fanów Kinga oraz książek z akcją - polecam omijać z daleka.


Ocena: 4/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova 😊


Mon.

sobota, 31 marca 2018

Lekcja martwej mowy - Paweł Jaszczuk (2/2018)



Hej!


Wracam do Was dzisiaj po dłuższej przerwie z nową energią i chęcią do czytania! :D Mam dla Was recenzję Lekcji martwej mowy Pawła Jaszczuka.





Zarys fabuły:

Lata 60. XX wieku. Były dziennikarz, docent Jakub Stern dostał zaproszenie do Lwowa, miasta swojej młodości. Dostała je również Wilga De Brie, jego dawna bardzo bliska koleżanka.


Opinia:


Mamy tutaj Lwów w latach 60. Fajny klimat to jedyna dobra cecha tej książki. To nie będzie pochlebna recenzja. Lekcja martwej mowy to tom 5 z cyklu o Jakubie Sternie. Bałam się, że dostanę książkę wyrwaną całkowicie z kontekstu. Jak widać słusznie. Zupełnie nie czułam się „związana” z tą historią. Może gdybym zaczęła czytać o Sternie od początku -MOŻE byłoby lepiej.


„Jak co roku tuż przed pierwszomajowym świętem 
partia nakazała rzucić do wszystkich sklepów spożywczych 
w kraju zapasy wędlin, kawy, a nawet rzadko widywanych 
bananów i cytrusów, które przypłynęły z Kuby rządzonej 
przez „camarada” Fidela Castro”


Ale było bardzo źle. Dawno nie czytałam tak złej książki. Nie wciągnęła mnie, była nudna jak flaki z olejem. Fabuła nie trzymała się kupy. Wiele dygresji zbijało z tropu, działo się za dużo rzeczy zupełnie ze sobą nie związanych ciągiem przyczynowo skutkowym. Jedyną rzeczą, która mi się spodobała była opowieść Sterna o okresie rozpoczęcia II wojny światowej z perspektywy dziennikarza z Lwowa, czyli zwykłego człowieka. I to by było na tyle.



„Stukały podkłady, piszczały hamulce, pociąg zwalniał.
Dojechali do Brześcia. Podróżnych czekały teraz 
wielogodzinna odprawa i postój związany z wymianą 
wózków wagonów kolejowych. Zapuszczali się
 w bezkres imperium sowieckiego, gdzie wszystko, 
nawet szyny kolejowe, miało swój słuszny wymiar.


Podobno jest to political fiction. Po obejrzeniu serialu House of cards stwierdzam, iż ta książka nie jest political fiction. Albo jest, ale na bardzo słabym poziomie. Powieść szpiegowska też to nie była. Były porwania i nic ciekawszego. Historia zupełnie bez wyrazu, a jak wiecie, mało jest książek które oceniam jako złe. Tutaj nie będę owijać w bawełnę – nie czytajcie tego. Jeszcze nigdy nie czułam, że czytanie tej książki marnuje mój czas i mogłabym go spożytkować na czytanie lepszych książek np. Kinga.


Ocena: 3/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina 😊


Mon.

niedziela, 4 lutego 2018

American psycho - Bret Easton Ellis (1/2018)



Hej!


Pierwsza recenzja w nowym roku! I od razu z przysłowiowej "grubej rury". Bo to nie jest książka dla wszystkich, zapewniam Was. Zapraszam na recenzję American psycho.








Zarys fabuły:

Historia opowiada o Patricku Batemanie należącym do grupy nowobogackich yuppies. Otacza się najdroższymi rzeczami, na jakie go stać. Chodzi do najlepszych restauracji w Nowym Jorku. Jednak jego hobby to nie moda, a mordowanie.


"- Wiesz, o co chodzi? Powiem ci: wszystkich gówno
obchodzi praca, każdy nienawidzi roboty, ja też jej nienawidzę,
ty, jak słyszałem także. I co mamy z tym zrobić?
Co ja mam z tym zrobić? (...)"

Opinia:

Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej, co (aż dziwne) nie przeszkadzało mi ani trochę. Mało tego - sądzę, że dlatego też ta książka jest taka... okropna? Bo pokazuje właśnie świat z perspektywy psychicznie chorego człowieka, bo tego inaczej nazwać nie można. Każde wyjście z domu jest skrupulatnie opisane w czynności dokonywane. Najważniejsze jednak jest czym a nie co. Np. opisywanie najdroższych serwisów do kawy, ubrania od Armaniego, najlepsze maseczki do twarzy itd. Zawsze opisuje w co jest ubrany oraz w co ubrani są znajomi, więc też nie omieszka zadrwić z tańszych rzeczy. Oprócz ubrań Patrick skrupulatnie dobiera również dietę. Czuje się lepszy od innych przez prowadzony styl życia i wysokość dochodu. Wiecie co? Ta książka została wydana w 1991 roku, ale w Polsce aktualna jest właśnie teraz. Zamieńcie NY na Warszawę i macie Sebę-psychopatę 👍 (nie urażając Sebastianów, którzy Sebami nie są - wiecie ocb).



"- No cóż, przynajmniej nie są zielone i nie strzygę ich
sekatorem - mówi Tim, przypominając nam kolor włosów
Vanden i niewątpliwie tanią, fatalną fryzurę Stasha.
Fryzurę, która jest fatalna, ponieważ jest tania."



Mimo tego, że nie wiem co autor brał, a musiało być tego BARDZO DUŻO, chciał nam przekazać, że nawet nasi znajomi czasem mogą okazać się zupełnie inni niż są przy nas. Książka przedstawia myślenie i postrzeganie świata przez psychopatę i może dlatego ta książka jest taka ciężka w odbiorze. Dla przykładu - w powieści opisane jest morderstwo pana i jego psa. Tak, psa. Ludzi to jeszcze rozumiem. Ale czemu winne zwierzę? To był pierwszy moment, gdy chciałam rzucić tę książkę przez okno. Nie wiedziałam, że później będą sytuacje w których będę musiała odłożyć ją, aby ochłonąć po wydarzeniach w niej opisywanych. Nie wierzyłam, że to tak ciężka książka. Uwierzyłam.


" Decyduję się jednak przedłużyć termin "Sobowtóra" - chcę
jeszcze raz obejrzeć film dziś wieczorem, choć wiem,
że i tak nie będę miał dość czasu, by onanizować się 
podczas sceny, w której mordują kobietę, używając wiertarki,
bo o wpół do ósmej jestem umówiony z Corutney
w Cafe Luxembourg."


Co do grupy nowobogackich - chyba większość z tych kto zaczyna mieć trochę kasy dopada "wyśmiewanie" stylu życia, ubioru i innych rzeczy osób, które tej kasy mają mniej. Ale to tylko moje zdanie, możecie się nie zgodzić. Fakt, są osoby normalne, ale takich jest mało.


" (...) W szklance pływa pokruszony lód, o którego prosiłem,
lecz którego nie chcę."

Co mnie najbardziej dziwi w tej książce? Mamy psychopatycznego seryjnego mordercę. A policja co? No oczywiście, że nic. Patrick jest sprytny, czego dowiecie się z książki. Dowiecie się dlaczego policja nie robi nic. Drugie zdziwienie to zakończenie, którego według mnie wcale nie ma. Albo jest, ale jestem za głupia na ogarnięcie przesłania, nie wiem.


Ocena: 9/10


Powieść gorąco polecam miłośnikom thrillerów, kryminałów i rozlewu krwi. Nie polecam natomiast osobom o słabych nerwach, bo zejdą na zawał, seriously. Książka świetna i teraz bardzo aktualna 😉


Czytaliście? Jakie wrażenia? Piszcie!


Mon.

czwartek, 18 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017 i plany czytelnicze na 2018 rok



Hej!


Dawno u mnie nie było podsumowań czytelniczych ani planów. Same recenzje. A dlaczego? Sama nie wiem, lenistwo mnie dopadło najprawdopodobniej. Rok 2017 kończę z 37 przeczytanymi książkami na koncie. Jestem z siebie niezmiernie dumna, mimo, że nie dobiłam do 52. W 2016 roku przeczytałam może ze 3 książki, więc 37 to naprawdę dużo jak na mnie. Dumna jestem też z tego, że dalej prowadzę tego bloga. Jak wiecie z pierwszych postów, wiele razy próbowałam i chyba książki to jest to co chcę opisywać tutaj 😀 Podsumowanie będzie krótkie i może chaotyczne, ale wyszczególnię w nim najważniejsze rzeczy, które chcę.




Podsumowanie 2017 roku:


  • Najlepsza książka 2017 roku


Długo zastanawiałam się jaką książkę wyróżnić w tym zestawieniu. Możecie mnie za niego zlinczować, bo otwieracie szafę i jest tam on - pan Mróz. Wraz z jego Ekspozycją. Książka przekonała mnie do zakupu całej prenumeraty z panem Mrozem, więc to o czymś świadczy. Masa akcji + Zakopane. To się musiało udać. I udało się świetnie, a mnie wsysło i nie chce odsysnąć od autora. Brawo.






Jako, że w 2017 roku zaczęłam czytać książki z gatunku fantastyki, nie mogę przejść obok tego obojętnie. Nigdy wcześniej nie brałam się za tego typu książki, ale gdy czyta się za dużo o krwi i denatach, ma się czasem ochotę na oderwanie się od rzeczywistości, na smoki i inne tego typu rzeczy. Tak więc najlepszą książką fantastyczną przeczytaną przeze mnie w 2017 roku jest... (fanfary!) moja pierwsza współpraca z wydawnictwem i przedpremierowo przeczytany egzemplarz Zaklinacza ognia Cindy Williams Chimy! Świetna rozrywka, mało wymagająca książka, co tu dużo mówić fajna młodzieżówka. Nic tylko czytać i czekać na tłumaczenie kolejnego tomu! 💗



  • Najgorsza książka 2017 roku


A jakżeby inaczej? Najgorsza książka, przez którą przeczytałam 2 i 3 tom i w ogóle nie wiem po co i dlaczego, czyli Szklany tron pani Maas. Reasumując - ja głupia. Bohaterka mnie denerwowała i może gdyby nie to ta historia byłaby nawet dobra. Ale niestety nie jestem osobą, która kontaktuje się z ludźmi których nie lubi. Więc nie czytam. Ale ja głupia - mam ochotę na Dwór cierni i róż, bo podobno lepszy. Może kupię w tym roku, zobaczymy. A jeśli czytaliście - piszcie co sądzicie o drugim cyklu od Maas!!





  • Podsumowanie - blog

Z bloga jestem najdumniejsza 💗 Prowadzę go od lutego. Odwiedziło mnie prawie 9000 osób i bardzo Wam za to dziękuję! Dziękuję 17 osobom, które obserwuję mnie na Google+ i prawie 50 osobom, które obserwują przez bloggera! Gdyby nie Wy nie byłoby mnie tu piszącej to. Dziękuję za wyświetlenia, za każdy komentarz, który motywował mnie do pisania. Gdyby nie Wy, nie nawiązałabym 6 współprac z autorami i wydawnictwem, z czego jestem najbardziej dumna. Nie sądziłam, że dokonam takich rzeczy w ciągu 1 roku prowadzenia bloga. Nie robiłam konkursów, które podbijają wyświetlenia i dodają obserwujących. Chciałam zobaczyć, czy spodoba się Wam to co mam do przekazania. Nie chciałam Was przekupować. I udało się. Wynik jest świetny więc brawo dla mnie i bloga jak i dla Was. Jeszcze raz wielkie dzięki!

Plany czytelnicze na 2018 rok:


Plany? Nigdy mi nie wychodzą. Ale robię dla Was wyjątek. Na pewno chcę dokończyć książki z 2017 roku, a mianowicie:


  • Drogę królów Brandona Sandersona



Zakupiłam Z mgły zrodzony i mam nadzieję, że czytając to wciągnę się w fantastykę Sandersona na tyle, żeby przebrnąć przez tę cegiełkę.





  • Nędzników Wiktora Hugo



Klasyki jakoś mało mnie przekonują, ale może dokończę w/w, gdy przeczytam inny klasyk - Hrabiego Monte Christo 😀






Oprócz dokończenia w/w pozycji mam nadzieję przeczytać większość książek, które już kupiłam. Mam plany kupować troszkę mniej niż w zeszłym roku, ale wtedy musiałam - zaplecze jakieś trzeba mieć!



Aha, muszę się wytłumaczyć z jeszcze jednej rzeczy. Bookhauli nie będzie dopóki się nie przeprowadzę. W aktualnym mieszkaniu nie mam warunków i dobrego tła do zbiorowych zdjęć, dlatego też może w lutym/marcu coś się dopiero pojawi. Ale jak się pojawi to będzie tam chyba ze 100 książek także będzie co oglądać 😀 So stay tuned.




A jak tam u Was? Jak wyglądał 2017 i jakie macie plany na 2018 rok? Piszcie!


PS. Tak jak pisałam wyżej, jeśli ktoś czytał Dwory to proszę, powiedzcie czy warto bardziej niż Szklany tron.

PS2. Wszystkie 3 dotychczas wydane Dwory już kupiłam (i pierwszy zaczęłam), ale przynajmniej pocieszcie mnie trochę, że będzie lepiej 😂


Mon.


sobota, 13 stycznia 2018

Harda - Elżbieta Cherezińska (37/2017)



Hej!


Witam Was serdecznie w tym nowym 2018 roku. Zaczął się dla mnie bardzo dobrze. Zaczynam się odnajdować w swoim życiu, jak i w książkach. Znowu zaczęłam regularnie czytać (dla potwierdzenia w jedno popołudnie w 4h przeczytałam pół książki Gerritsen), więc wracam również do Was. Dzisiaj recenzja książki przeczytanej jeszcze w poprzednim roku (dlatego 37/2017 w tytule postu), czyli Hardej Elżbiety Cherezińskiej. Jak widać troszkę mi się omsknęła data publikacji recenzji, ale już się zmusiłam do napisania jej, więc zakończmy poprzedni rok. Będzie jeszcze podsumowanie, ale jak na razie zapraszam na recenzję!





Zarys fabuły:


Świętosława, córka Mieszka I, wraz z bratem, Bolesławem Chrobrym, nie mają łatwego dzieciństwa. Trzeba podołać wymaganiom ojca i poddanych. Jednak Świętosława od zawsze była harda. Marzyła o zostaniu królową, która ma coś do powiedzenia w polityce, a nie jedynie uniżoną żoną króla, za którego wyda ją Mieszko. Na drodze staje jej jednak miłość jej życia. Jak skończy się ta historia? Czy będzie królową? Czy będzie żoną wybranka serca?


"- Harda jesteś, siostro! (...)"

Opinia:


...tego i więcej dowiecie się z książki 😀 Przenieśmy się do czasów, gdzie śluby to sojusze. Jesteś młodą dziewczyną, zakochującą się w pewnym przystojnym młodzianie (heh, słownictwo 💗), ale los nie pozwala Ci z nim być. Nie, inaczej - ojciec wydaje Cię za innego bo przecież jesteś rzeczą, którą się sprzedaje z zyskiem. Takie czasy. Borze, jak dobrze, że nie żyjemy już w tych czasach, mówiąc oczywiście o naszym terytorium. Książka napisana jest językiem stylizowanym na ten z czasów początków Państwa Polskiego. Początkowo można odczuwać lekki dyskomfort, ale po 20 stronach nasz mózg przestawia się na język zamierzchły i zaczynamy gadać jak popieprzeni 😊


"Są kobiety wieszczki, wiedźmy, szeptuchy,
zamawiaczki chorób, czarownice.
Są i czarodziejki, lecz te muszą być piękne."


Powieść zbudowana jest z akapitów (nie ma typowych rozdziałów), z których każdy z nich opowiada o wydarzeniach z perspektywy innego bohatera. Pozwala to na obiektywne ujęcie świata przedstawionego. Książka podzielona jest też na części - są to lata ukazujące Świętosławę w różnych okresach w życiu. Bohaterowie są stworzeni genialnie, jak i świat zobrazowany w powieści.

Lekka trudność może nastąpić przy kojarzeniu bohaterów. Co nam może pomóc? Świetnie rozrysowane drzewa genealogiczne rodów państw europejskich z tego okresu znajdujące się na końcu książki. Dlatego też z całego serca polecam wersję papierową, coby lepiej się orientować w sprawie "czyjżeś ty?!".


" - Pamiętajcie, że nie ma granic... Horyzont przesuwa się
za każdym razem, gdy dojdziecie do tego, 
co zdawało się kresem (...)"


Gdy weźmiecie do ręki tę książkę, wczytacie się w historię kobiety. Kobiety która nie chciała być tylko żoną. Chciała od życia czegoś więcej. Władzy. Jak możecie się domyślać, nie było jej łatwo w tych czasach, ale (nie spojleruję, bo wiadomo, że jest tom drugi o tytule Królowa - duża podpowiedź) udało jej się. A co jej się udało i w jaki sposób? To jest najciekawsze i tego Wam nie zdradzę. Powieść oprócz wątku obyczajowego miewa wartką akcję przejawiającą się np. w rabunkach na statkach. Każdy znajdzie coś dla siebie, mówię Wam.


Ocena: 9/10

"Zetnę każdą głowę, którą każesz, królu - powiedział Rafn,
czyszcząc topór po egzekucji niewolnika - ale nad kim
będziesz panował, gdy skończę?"

Książkę polecam miłośnikom historii. Dlaczego ja sięgnęłam po tę książkę? Bo w sumie mało wiemy o tych czasach, a autorka świetnie opisuje nam te czasy. Poza tym historia o silnej kobiecie - bierę! Zresztą, polecam każdemu. Jest to bardzo dobra książka o historii Polski. Dlatego warto.


Czytaliście? Jakie opinie? Piszcie!


Mon.

środa, 27 grudnia 2017

Porachunki - Wojciech Krusiński (36/2017)



Hej!


Nie było mnie miesiąc. Nie radzę sobie z pracą na pełen etat i to w stałych godzinach 😂 A tak serio to sobie radzę, ale weny na pisanie na blogu nie mam. Przestawiam Wam więc moje wypociny o fajnej książce, aczkolwiek krótkiej - Porachunkach Wojciecha Krusińskiego.





Zarys fabuły:


Dwunastoletni Adam, miłośnik komiksów, chce być jak wszyscy bohaterzy o których czyta - chce walczyć ze złem i być poważany. Gdy pewnego dnia widzi swoją koleżankę z klasy, którą nękają starsi koledzy, chce jej pomóc. Niestety, nie wyszło tak jak chciał. Więc postanowił zmienić swoje życie.

Opinia:

Gdy Pan Wojciech przesłał mi książkę, nie sądziłam, że będzie to coś wybitnego. Może i super wybitne nie jest (nie porównujmy tego do klasyków), ale na pewno godne uwagi (więc koło Mroza można już postawić).


Czytając powieść (około 200 stron więc leciutka lektura) nie czuje się, że pisał to mało znany autor. Język jest przejrzysty, zrozumiały i na poziomie. Pojawiają się wulgaryzmy, ale nie przesadzone, we właściwych miejscach. 


"(...) w tym wieku wyglądali jak mili, grzeczni,
niewinni chłopcy, którymi w końcu naprawdę byli.
Tyle tylko, że jeden z nich właśnie myślał nad tym,
w jaki sposób mógłby się zmienić. Na gorsze."



Historia opowiada o chłopcu, który zapatrzony w bohaterów z komiksów chce być taki jak oni. Gdy pomoc koleżance nie udaje się tak jakby chciał, zaczyna się jego przemiana. Zaczyna dojrzewać, nabierać odwagi. Wydaje mi się, że w pewnym momencie delikatnie przesadza z tą przemianą, ale to osądzić możecie jedynie czytając książkę. Pojawiają się bójki, nieplanowane sytuacje. Pod koniec historia staje się bardzo brutalna. Bardzo. To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo mało kto spodziewa się tego po autorach początkujących.


Ocena: 8/10


Książkę bardzo polecam. Poprzez brutalność może polecę ją jednak (przede wszystkim) rodzicom niż dzieciom. A dlaczego rodzicom? Bo pięknie przedstawia zmiany zachodzące w nastolatku, których rodzic może nie zauważyć. Zawsze może to otworzyć oczy na pewne sprawy.



Za książkę serdecznie dziękuję Panu Wojciechowi Krusińskiemu!



Mon.